czwartek, 28 października 2010

Wazelina

Pewien facet wynalazł rewolucyjny samochód na wazelinę. Ale żeby nie pchać się od razu na rynek postanowił sprawdzić pojazd i wybrał się na wycieczkę. Jeździ sobie, jeździ ale nagle samochód robi pyr, pyr i stanął. Gość wysiada, patrzy do baku a tam pustki. Policzył sobie że spalanie "paliwa" duże nie jest więc tubka wystarczy mu na powrót do domu. Rozgląda się i widzi tylko jeden dom w oddali, wiec dziarsko ruszył w tamtą stronę. A trak się akurat składało że mieszkała
tam pewna rodzinka, ojciec, matka i córka, którzy pokłócili się kto ma pozmywać naczynia. Matka zaproponowała więc, że położą się nadzy na podłodze i kto pierwszy się odezwie, idzie zmywać. Jak ustalili, tak zrobili i w takim stanie zastał ich facet od wazelinowego cudu. Patrzy, nagie ludzie leżą na podłodze i nic. Próbuje coś zagadać, przeprasza za najście i nic. W końcu wziął się wnerwił, ściągnął spodnie i zaczął bzykać córkę. Zero reakcji. Jak już miał dosyć córki, zabrał się za żonę. Znowu zero odzewu. -Nic tu po mnie- pomyślał i zaczął się zbierać do wyjścia ale coś mu się nagle przypomniało i spytał:
-Przepraszam, czy nie mają może Państwo tubki z wazeliną?-
Na te słowa ojciec się podnosi i mówi:
-To ja pójdę pozmywać.